niedziela, 30 lipca 2017

Wieczorek z lampionami i uwolnienie Justine'a do więzienia (drastyczne sceny)


Hejga!

   Jak chyba każdy nie mogłam się oprzeć wzięciu udziału w wypuszczaniu lampionów (sama w rzeczywistości też mam jeden, ale na razie nie było okazji do odpalenia go). Razem z Lorrerinem udałyśmy się tam w celu wypuszczenia tylu lampionów, żeby serwer padł. Serwer oczywiście nie padł, ale i tak było fajnie ;D


Lor cały czas mnie obraża! :c
   Mega się ucieszyłam, że w końcu ktoś znajomy wszedł na SSO tym bardziej, że mogłam z kimś porobić wreszcie misje, bo pomimo, że mam już prawie 20 poziom, to po prostu mam lenia i za Chiny nie mogę się do zadań zabrać. Wystarczy jedno spojrzenie na "Archeologia w Eponie" by skutecznie ograniczyć moje spoglądanie na ten rejon SSO. 

Jestem poddana Lor niczym Anastasia Christianowi
   Wspólnie z Lor rzuciłyśmy się na nowe misje z Justinem. Lor w międzyczasie stwierdziła, że Justine zachowuje się (i wygląda) trochę jak ćpun, no ale nic postanowiłyśmy mu pomóc... i wcale nie próbowałyśmy go zrzucić podczas transportowania go w różne miejsca (gość się każde wozić niczym król).

Niezły jest... ja nie umiem jeździć na zadzie konia
bez trzymania... w sumie wogle nie umiem jeździć
na zadzie konia XD
   Niestety po dotarciu do pomocnych druidów ze schodzącym na delirię Justinem okazało się, że Fripp, którego w międzyczasie kilka razy zdeptałam nie mogąc sobie trafić w jego osobę, by odbyć dialog; ma nam do zakomunikowania trochę inną historię. Szczerze mówiąc troszkę skisłam widząc to zakończenie jednak nie zdążyłam zostać z moimi przemyśleniami sam na sam, bo pojawiło się okienko zwiastujące niechybną śmierć z nudów zatytułowane: "Ciąg dalszy nastąpi..." [w domyśle za 3 miesiące jak będziesz zapieprzać w szkole próbując nauczyć się, mało przydatnych w życiu aczkolwiek odpowiednich do szpanowania w towarzystwie, rzeczy, swoją drogą: widzieliście gdzieś kiedyś w życiu przedmiot o kształcie stożka? (lody się nie liczą) Ja tylko raz używając lokówki w kształcie stożka. Chciałam tylko przypomnieć o gimbusom, żeby nie zapomnieli zakuć na pamięć wzorów na objętość i pole stożka, bryły która nie występuje naturalnie w znanym nam wszechświecie].

Zbieg uratowany!

   Co tu dużo mówić, z Loregiem załamane z tego i tysiąca innych powodów postanowiłyśmy zakończyć swój marny żywo[pło]t w otoczeniu martwych drzew i świecących na fioletowo dość dziwnych chmur z pewnością nie wytworzonych z lotnego H2O.

Dobra no to tera ten ostatni krok ku końcowi...
eee coś nie wyszło chyba lewitujemy
   Z naszych tysiąca jeden powodów postanowiłyśmy specjalnie przygotować się do zakończenia naszej żałosnej egzystencji. Przedstawiam plan jak w spektakularny sposób odejść z tego i innego świata:

  1. Przebrać się w jakiś nietypowy strój
  2. Odtańczyć dość oryginalny taniec
  3. Skoczyć w nicość (nie zapominajcie tylko o zrobieniu dodatkowego kroku po zrobieniu "tego ostatniego", tak dla pewności.
Nie próbujcie tego w domu!
   Po serii skoków tepłyśmy się do FP, żeby oddać się beztroskiemu spamowaniu lampionami. Po skończeniu się materiału zaczęłyśmy cykać sobie fotki. 

Mmm... Razem tak za rączkę.
   Po zrobieniu fot, których wyszło mi na komputerze w sumie 103 pobiegłyśmy na disco. Dobrze, że nie mam dźwięku w SSO (coś się zepsuło), bo podobno Raptor śpiewał.

Wyginam śmiało ciało, wyginam śmiało ciało...
   Chciałam też Wam podziękować za komentarze. Nie myślałam, że ktoś jeszcze o blogu pamięta, bo w zasadzie postarałam się nie zostawić Wam (i sobie) nadziei na ponowne jego otwarcie. Także dzięki, że jesteście i motywujecie do dalszego publikowania moich wypocin ;D



Do zobaczyska,
Wasz

2 komentarze: